poniedziałek, 28 września 2020

Bez Pana Boga można żyć, lecz jak bez Pana Boga w sercu umierć?

Wiara w Pana Boga, który jest naszym Zbawcą i w Jezusa Chrystua, który jest naszym światłem i w Ducha Świetego, który jest naszym życiem sprawia, że niczego się nie lękamy. I tu przykład Chiary Luce, która urodziła się w 1971 roku w Sassello we Włoszech, a zmarła w 1990 roku, w wieku 19 lat. Papież Benedykt XVI w 2010 roku ogłosił ją błogosławioną. Ostatnie słowa Chiary: "Mamo, kiedy będziesz mnie ubierać na łożu śmierci, musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa. Mamo, pilnuj też taty, by nie płakał w kościele, bo popsuje całą uroczystość". Jak to się zaczęo? Wszystko wskazywało na to, że Maria Teresa i Ruggero nie będą mieć dzieci. Od 10 lat byli małżeństwem i nie mogli doczekać się dziecka. Żona pogodziła się z tym faktem, uznając, że widocznie taki plan ma dla niej Jezus, którego bardzo kochała od najmłodszych lat. Ruggero też ufał Bogu, któremu codzienne dziękował za swoją żonę. Jednocześnie codziennie z Nim dyskutował na temat dziecka, którego pragnął. Nie dawał Bogu spokoju. Modlił się gorąco i wytrwale. Kolejny raz swoją sprawę zawierzył Maryi w jednym z Sanktuariów. Mając 37 lat, Maria Teresa zorientowała się, że jest w ciąży. Ruggero oszalał ze szczęścia. Urodziła się córka Chiara, która uwielbiała się śmiać, śpiewać, uprawiać sport. Jak każde dziecko przepadała za słodyczami. Nie była też od urodzenia obdarzona jakimś szczególnym darem pobożności. Sytuacja się zmieniła, kiedy, nie mając jeszcze 9 lat, zetknęła się z Ruchem Focolari. Przyjaciółki opowiadały jej o ideale, który można przyjąć i zacząć realizować, a który zupełnie zmienia życie. W 1980 roku Chiara pojechała na kongres dla najmłodszych Ruchu, tam całym swoim dziecięcym entuzjazmem zawierzyła się Jezusowi. Rodzice, choć bardzo wierzący, byli zaskoczeni odmianą córki. Chiara przekonała ich, by dołączyli do Ruchu i wybrali się całą rodziną do Rzymu na Familyfest. Chiara rosła i była nadal dziewczyną, która odkrywa świat. W wieku 17 lat Chiara zaczyna narzekać na ból ramienia. Wyniki badań okazały się bezlitosne. Sarkoidoza, czyli rak kości z przerzutami. Po przemyśleniu Chiara oddała wszystko Jezusowi. Choroba postępowała szybko. Chiara jednak starała się żyć normalnie. Utrzymywała kontakt z rówieśnikami, pomagała innym jak mogła, rozmawiając z nimi przez telefon czy pisząc do nich listy. Sama cierpiała, ale pocieszała innych chorych, których spotykała w szpitalu. Jej wszyscy przyjaciele i znajomi, którzy przychodzili, by ją pocieszyć wychodząc od Chiary oni sami zostali pocieszeni i mówili, że jej nie można współczuć, bo bije od niej takie szczęście, że wszyscy jej zazdroszczą. Leczenie nie pomogło. Chiara wiedziała, że umiera. Bardzo dobrze przygotowywała się na spotkanie z Panem Jezusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lenistwo i brak mocnego postanowienia

Dawno mnie nie było na blogu. Jakoś tak się rozpuściłam w lecie w przenośni i dosłownie. Przybyło też dolegliwości. Nigdy nie byłam wrażliw...